Wpadł mi ostatnio do głowy pomysł na tekst do nowej piosenki, którego tematem przewodnim jest taniec. Wziąłem się za pisanie. Myśli obijały się dźwięcznie o czaszkę, a z radio sączyła się muzyka. Jedna z wyemitowanych piosenek dotyczyła… TAŃCA, a jakże! ?
W tym momencie, dostałem nagłego olśnienia zdając sobie sprawę ileż pieśni dotyczy tańca. Tancerz, co prawda ze mnie żaden i przedkładam raczej solowe wygibasy, nad popisowe figury rodem “Tańca z gwiazdami”, choć pogo też jakoś mnie nigdy nie pociągało. Za wątły byłem na takie przepychanki ;)
Muzyka towarzyszy nam od zawsze, służąc nam począwszy od jakichś mistyczno-religijnych obrzędów, poprzez bardziej praktyczne cele, pomagając nam w komunikowaniu się i pracy, po zabawę wreszcie. Ot, taka ludzka natura, i bardzo dobrze, bo pewnie inaczej nikt by nie wpadł na założenie MegatTotala ;)
Do muzyki dołączył taniec, a z czasem także słowa. Tak oto narodziły się piosenki… No właśnie, dotarliśmy do sedna, przypomnijcie sobie ile z nich nawiązuje do tańca: “Nigdy więcej nie tańcz ze mną” Ani Dąbrowskiej, “To tylko tango” Maanamu, “Zatańcz ze mną jeszcze raz” Edyty Bartosiewicz, “Takie tango” Budki Suflera, “Tańczące Eurydyki” Anny German, “Tańcz głupia tańcz” Lady Pank, “Tańcz!” Mirosława Czyżykiewicza, “Ja stoję, ja tańczę, ja walczę” Siekiery, “Nieustanne tango” Republiki.
Pewnie można by odszukać jeszcze cały ogrom tytułów. Co ciekawe znajdujemy je w każdym z muzycznych podgatunków. Często są to naprawdę piękne i mądre teksty, w których taniec to wyjątkowo udana metafora znacznie głębszych treści. Za przykład niech posłuży dzieło Mirosława Czyżykiewicza:
Konsekwencje mojego trybu życia –
gdzie są dzisiaj Luba Cindy Agniecha (takie imiona przybierały)
i więcej nie wiedziałem nic, no – istny kicz.
Witch była wśród nich najlepsza, jak w powieściach,
do niej wracałem najczęściej – co za szczęście, bezpieczna miłość z panienką
zawsze gotową pod ręką: po prostu płacisz i masz
w wykwintnym rynsztunku, w najlepszym gatunku
pośladki, piersi, twarz – tańcz!
Mijały sobie kiedyś błogie dni, sobota za sobotą
wciąż nie wiedziałeś czyją jest robotą
strach przed kobietami i pieniędzmi twój podręcznik
zawsze gotową miał odpowiedź – cóż słowo, słowa
tak jak nic potrafią stać się tortury kaligrafią;
na szczęście inni martwią się już o to,
a twoją cnotą jest niemiłosiernie męski blask – tańcz!
Czasem do ciebie piszę listy, choć ty na sposób oczywisty
wyrosłaś z tego, co już było – miłość nietrwała jest, jak mawiał
jeden z tych, co skradł twe ciało wtedy, gdy byłaś jeszcze małą
dziewczynką z zapałkami, gotową oddać się za Chanel 5
czy coś z tych rzeczy, słusznie zaprzeczysz
mnie dziś niezmiernie cieszy fakt, że wciąż odmawiasz nam spotkania,
że się tak wzbraniasz, uznania jestem pełen dla ciebie (zresztą sam już nie wiem),
cóż, w doli swej nie jestem sam – tańcz!
Nieraz bezczynnie w parku siedzę, staram się sobie odpowiedzieć
jakie motywy miałeś, Jezu, żeby tak skończyć, wszak w pacierzu
owoc żywota pochwalony; chociaż bez żony, dzieci, trwałych środków
(trudno powołać się na przodków) żyłeś, wyrzec się ciała, na śmierć skazać
w konszachcie z Ojcem swoim, (Boże?) to przecież gorzej być nie może
po takiej pięknej życia drodze. Tak się ustala każdą skalę, ludzkie
cierpienie zna swą miarę,
w tym sensie, mój ty słodki Jezu,
w Twoim imieniu po plemieniu „jakimś tam” nie został dziś najmniejszy ślad – tańcz!
Pieniążki, pieniążki z rączki do rączki, z banku na czek. A niech to!
pieniądz, to dopiero temat, nawet sam Mesjasz był na sprzedaż,
poemat również wyjdzie niezły przy potencjale odpowiednim zer po przecinku,
kilka odcinków o tym jak w krąg triumfuje bzdet i gadżet;
genialny to jest wynalazek, jednoczy wszystkich w znojnym trudzie,
wszędzie gdzie pieniądz, tam i ludzie, a ci co w bankach
mają tłok, wzrok mogą przykuć bez obawy do każdej rzeczy,
albo nawet w oczy bliźniego zajrzeć mimochodem jakby w istocie
swej banknotem był i niczym więcej – panowie, szybciej, ruszać się, w kolejce
na wolny etat, czyste ręce, sąd też wydatki ma i kat – tańcz!
Zżyma się często (też mi męstwo) jeden z drugim
na tę epokę, powiedzcie jak jej dosyć można mieć,
gdzie spojrzeć krew i klęski żywiołowe (ciekawe co dziś, klecho, powiesz)
i wszędzie śmierć zagląda w oczy,
no żeby tak psioczyć, tak wybrzydzać, to przecież wszystko palce lizać,
zwłaszcza wieczorem przed telewizorem.
Na wytartych schodach, pod niebem starym jak słońce
stoję – popołudnie gorące pulsuje;
tak się zaczyna każda misja,
znaleźć człowieka, swoją przystań,
urządzić po swojemu fragment świata,
zbratać się z nim (tak czyń)
i nie żałować słowa dobrego,
mądrego słowa, po drogach wędrować,
zrobić co tylko się da, aż się dopełni czas.
Tańcz!
Genialne jest “Nieustanne tango” Republiki, a za ogólny klimat lubię “Ja stoję, ja tańczę, ja walczę” Siekiery. Jakie są Wasze typy? A może pomożecie mi znaleźć takie piosenki w MT?
Nietańczący jak mu grają
Artur Szuba
PS.
Swój “taneczny” tekst piosenki oczywiście skończę, i kto wie, może go kiedyś w MT usłyszycie ?