Mute to obok Instytutu druga grupa z megatotal.pl, która zakwalifikowała się do konkursu debiutów w Opolu. Pomimo tragedii, jaka dotknęła zespół trzy tygodnie temu (perkusista i basista zginęli w wypadku samochodowym), Mute nie rezygnuje, Mute prze do przodu i realizuje marzenia. Dla chłopaków. Z Mariuszem Oborskim, wokalistą i gitarzystą zespołu rozmawiał Red Stelmach.
.
Jak zaczęła się wasza przygoda z muzyką?
Jako zespół zaczęliśmy grać w 2004 roku. Przez jakiś czas mieliśmy problemy z nazwą, ale w końcu stanęło na Mute. Na pomysł założenia kapeli wpadłem jeszcze w gimnazjum wspólnie z perkusistą Michałem Traczykiem i basistą Patrykiem Klepackim. Po jakimś czasie trafiliśmy do klubu “Stokrotka”, graliśmy różne koncerty okolicznościowe, na przykład z okazji Dnia Matki. Było śmiesznie, ale bardzo kumpelsko i do przodu. Nawiązaliśmy współpracę z Dorożkarnią i Domem Kultury Włochy, dzięki czemu mieliśmy dostęp do sali prób i sali koncertowej. Zrealizowaliśmy płytę promocyjną pt. “Prolog” i od tego momentu wszystko zaczęło się dziać trochę bardziej na poważnie.
Trudno mi trochę pytać o dalsze losy zespołu, bo na początku kwietnia wydarzyła się tragedia. Chcesz o tym powiedzieć kilka słów?
No, tak… Michał i Patryk wybrali się na weekend na działkę. Niedaleko Mińska Mazowieckiego mieli wypadek. Niestety, zakończony tragicznie.
Postanowiłeś jednak nie rezygnować z zespołu i tej nazwy.
Bo byłoby to najgorsze, co mógłbym zrobić dla chłopaków. Wielokrotnie podczas rozmów powtarzaliśmy, że muzyka jest naszą największą pasją i gdyby nie ona, nie mam pojęcia czym moglibyśmy się zajmować. Przez ostatnie dwa lata ciężko harowaliśmy, żeby jakoś to rozkręcić. Pomagał nam w tym bardzo tata Michała, pan Edward. Na początku był naszym managerem. To niesamowity człowiek, z ogromną zdolnością do przekonywania i zjednywania sobie ludzi. Bez niego bylibyśmy mocno w tyle. Teraz oprócz mnie w zespole grają Mateusz Woźniak i Michał Wiśniowski.
Dostaliście się do koncertu debiutów w Opolu.
Tak, okazało się, że los trochę sobie z nas zażartował. Gdyby wszystko było w porządku, gdyby nie wydarzyła się ta tragedia, urządzilibyśmy sobie pewnie wielką imprezę. Nie znaczy to wcale, że się nie cieszę z tego awansu, ale na pewno odbieram go nie z tak wielką radością, z jaką chciałbym. Poza tym piosenka, dzięki której możemy pojechać do Opola, czyli “Sen”, mówi o jakimś innym, lepszym świecie i o nadziei na taki świat. W kontekście tego, co się stało, odbieram ten kawałek bardzo przewrotnie. Idąc na te eliminacje chcieliśmy pokazać, że się nie poddamy. To przecież były nasze dziecięce marzenia, które chociaż w części chcemy, chcę zrealizować. Michał i Patryk też bardzo by tego chcieli. A zatem, do przodu!
Trzymamy kciuki. Mocno! [red.]