Lips of Virgin – Funky Monkey

Płyta Funky Monkey potencjalnym nabywcom z pewnością dostarczy wielu skocznych decybeli oraz umili jeszcze niejedno piątkowe popołudnie. A nawet wieczór, zakończony kolacją ze śniadaniem. Jej patronem jest MegaTotal.pl.

29.04.2011r. Książę William i Kate właśnie powiedzieli sobie “tak”. Dzwony dzwoniły, organy grały, królewski chór śpiewał, tłumy wiwatowały. Generalnie było głośno i uroczyście. W kilka godzin później emocje opadły a  życie pozornie wróciło do normy. Jednak nie do końca…

Tego samego samego dnia, ale kilka godzin później światło dzienne ujrzała bowiem wydana pod patronatem MegaTotal.pl płyta zespołu Lips Of Virgin “Funky Monkey”. Płyta, która potencjalnym nabywcom z pewnością dostarczy wielu skocznych decybeli oraz umili jeszcze niejedno piątkowe popołudnie. A nawet wieczór, zakończony kolacją ze śniadaniem.

Na okładce wita nas w niezbyt królewskiej pozie pewien daleki krewny, oczywiście krewny według teorii Karola Darwina. Prezentując dumnie swe insygnia na tle gęstej i dziewiczej puszczy jednoznacznie sugeruje jakie rytmy i jaka tematyka lirycznego przekazu może dominować na tym krążku. I faktycznie – bywa tu i skocznie, i pikantnie.

Rozpoczyna się jednak dziwnie i nieco mrocznie – od dość ascetycznego, by nie rzec zimnofalowego “The First One”. Muzycy szybko jednak przechodzą do rzeczy i serwują trzy czadowo-funkowe numery, z których najbardziej w uszy i buty wchodzi “Szarlotka”, dynamiczna i przebojowa opowieść o skomplikowanych stosunkach damsko-męskich w okresie niespokojnego dojrzewania.

Rozpędzona funkrockowa maszyneria zatrzymuje się na kilka minut w spokojnej i ładnej balladzie “Fergina”, poświęconej oczywiście pewnej dziewczynie, a okraszonej rzęsistym i treściwym gitarowym solem w najlepszym stylu Johna Frusciante. Po niej wracamy do ustalonego wcześniej motorycznego pulsu, pełnego śmiałych obyczajowych spostrzeżeń w rodzaju “człowiek stworzony jest do prokreacji, życia od wakacji do wakacji”.

Z tego sympatycznego transu wyrywa nas nagle folkowy, wygrany na akordeonie wstęp do “Śledzia”. W tej przaśnej ludowej przyśpiewce (notabene, jedynie początku następnej funkowej szarży) zespół nawiązuje do swych beskidzkich korzeni. Przebojowe “Jestem Polakiem”, to swoista kontynuacja opisywania swej etnicznej tożsamości, a zarazem w tekstach zdecydowane odejście od relacji interseksualnych. I choć wokalista zaznacza w tej ciekawej probie sportretowania naszej nacji iż “śpiewa z polskim akcentem”, to w dwóch ostatnich, anglojęzycznych utworach nie jest to bynajmniej mankamentem. Szczególnie nastrojowa kompozycja “Shape Of Sound” pozostawia słuchacza w przekonaniu, że Lipsi mogą kiedyś zaistnieć także poza strefą oddziaływania żubra i bigosu.

Założony w Żywcu i istniejący od kilku lat zespół wydaje swoją pierwszą płytę z pełną świadomością wpływu jaki wywarł na nich kalifornijski funk-rock i jego najwybitniejszy przedstawiciel w postaci Red Hot Chili Peppers. Tętno czwórki z L.A jest tu wyczuwalne prawie na każdym kroku. Jednak Usta Dziewicy wnoszą do tej stylistyki sporo swej własnej inwencji twórczej i żywą słowiańską duszę. Podstawą ich potencjału są też ciekawe kompozycje, podparte techniką gitarzysty, wokalną charyzmą frontmana i ciekawie zaaranżowanymi chórkami, skutecznie zaaplikowanymi w przebojowych refrenach.

Zespół zbiera także fundusze na wydanie kolejnego krążka. Przyczyń się do jego powstania i kup jego wersję pudełkową w bazarze. Wydane tu megagrosze trafią w całości na konto zespołu.

Skład:
Tomek Kisilewicz – wokal
Marcin Legut – gitara
Kacper Wieczorek – perkusja
Igor Zwierzyna – Bass

Lista utworów:

1. The First One
2. Electricity
3. Szarlotka
4. Woda
5. Fergina
6. Michael
7. Szalony świat
8. Śledź
9. Jestem Polakiem
10. Chcesz mnie
11. Shape Of Sound
12. The Only One

29.04.2011r. Książę William i Kate właśnie powiedzieli sobie “tak”. Dzwony dzwoniły, organy grały, królewski chór śpiewał, tłumy wiwatowały. Generalnie było głośno i uroczyście. W kilka godzin później emocje opadły a  życie pozornie wróciło do normy. Jednak nie do końca…

Tego samego samego dnia, ale kilka godzin później światło dzienne ujrzała bowiem wydana pod patronatem MegaTotal.pl płyta zespołu Lips Of Virgin “Funky Monkey”. Płyta, która potencjalnym nabywcom z pewnością dostarczy wielu skocznych decybeli oraz umili jeszcze niejedno piątkowe popołudnie. A nawet wieczór, zakończony kolacją ze śniadaniem.

Na okładce wita nas w niezbyt królewskiej pozie pewien daleki krewny, oczywiście krewny według teorii Karola Darwina. Prezentując dumnie swe insygnia na tle gęstej i dziewiczej puszczy jednoznacznie sugeruje jakie rytmy i jaka tematyka lirycznego przekazu może dominować na tym krążku. I faktycznie – bywa tu i skocznie, i pikantnie. Rozpoczyna się jednak dziwnie i nieco mrocznie – od dość ascetycznego, by nie rzec zimnofalowego “The First One”. Muzycy szybko jednak przechodzą do rzeczy i serwują trzy czadowo-funkowe numery, z których najbardziej w uszy i buty wchodzi “Szarlotka”, dynamiczna i przebojowa opowieść o skomplikowanych stosunkach damsko-męskich w okresie niespokojnego dojrzewania.

Rozpędzona funkrockowa maszyneria zatrzymuje się na kilka minut w spokojnej i ładnej balladzie “Fergina”, poświęconej oczywiście pewnej dziewczynie, a okraszonej rzęsistym i treściwym gitarowym solem w najlepszym stylu Johna Frusciante. Po niej wracamy do ustalonego wcześniej motorycznego pulsu, pełnego śmiałych obyczajowych spostrzeżeń w rodzaju “człowiek stworzony jest do prokreacji, życia od wakacji do wakacji”.

Z tego sympatycznego transu wyrywa nas nagle folkowy, wygrany na akordeonie wstęp do “Śledzia”. W tej przaśnej ludowej przyśpiewce (notabene, jedynie początku następnej funkowej szarży) zespół nawiązuje do swych beskidzkich korzeni. Przebojowe “Jestem Polakiem”, to swoista kontynuacja opisywania swej etnicznej tożsamości, a zarazem w tekstach zdecydowane odejście od relacji interseksualnych. I choć wokalista zaznacza w tej ciekawej probie sportretowania naszej nacji iż “śpiewa z polskim akcentem”, to w dwóch ostatnich, anglojęzycznych utworach nie jest to bynajmniej mankamentem. Szczególnie nastrojowa kompozycja “Shape Of Sound” pozostawia słuchacza w przekonaniu, że Lipsi mogą kiedyś zaistnieć także poza strefą oddziaływania żubra i bigosu.

Założony w Żywcu i istniejący od kilku lat zespół wydaje swoją pierwszą płytę z pełną świadomością wpływu jaki wywarł na nich kalifornijski funk-rock i jego najwybitniejszy przedstawiciel w postaci Red Hot Chili Peppers. Tętno czwórki z L.A jest tu wyczuwalne prawie na każdym kroku. Jednak Usta Dziewicy wnoszą do tej stylistyki sporo swej własnej inwencji twórczej i żywą słowiańską duszę. Podstawą ich potencjału są też ciekawe kompozycje, podparte techniką gitarzysty, wokalną charyzmą frontmana i ciekawie zaaranżowanymi chórkami, skutecznie zaaplikowanymi w przebojowych refrenach.

Zespół zbiera także fundusze na wydanie kolejnego krążka. Przyczyń się do jego powstania i kup jego wersję pudełkową w bazarze. Wydane tu megagrosze trafią w całości na konto zespołu.

Skład:
Tomek Kisilewicz – wokal
Marcin Legut – gitara
Kacper Wieczorek – perkusja
Igor Zwierzyna – Bass

Lista utworów:

1. The First One
2. Electricity
3. Szarlotka
4. Woda
5. Fergina
6. Michael
7. Szalony świat
8. Śledź
9. Jestem Polakiem
10. Chcesz mnie
11. Shape Of Sound
12. The Only One

Zasady zamówienia:

1. zamawiający zamawia płytę w bazarze
2. załoga informuje o tym fakcie zespół
3. zamawiający z zespołem ustalają sposób przekazania płyty
4. po otrzymaniu płyty zamawiający informuje o tym fakcie załogę
5. załoga doładowuje konto przedstawicielowi zespołu