Kwaśne granie, czyli terenNowy.live na nowo

Kolektyw terenNowy.live wraca z nowym cyklem koncertowym. Po Ambientności i 101% improwizacji nastał czas na ALE KWAS... Jego najbliższa odsłona odbędzie się w piątek w miejscu, o którym bardzo niewiele osób wie coś konkretnego.

Kolektyw terenNowy.live wraca z nowym cyklem koncertowym. Po Ambientności i 101% improwizacji nastał czas na ALE KWAS… Jego kolejne odsłony odbywają się w tajnym miejscu, o którym bardzo niewiele osób wie coś konkretnego.

Tajemnicą jest lokalizacja tego miejsca, to co się w nim dzieje i kto za nim stoi. Tajne jest też to, dlaczego jest tajne. Żeby się tam dostać, trzeba się wykazać. Jak? najlepiej zapytać znajomych lub wysłać maila. Czy Wasza ciekawość została pobudzona?

Jeśli tak, to niestety musicie żyć z niedosytem, bo nie zaspokoimy jej :)

Na całe szczęście kolektyw terenNowy.live cały czas działa oficjalnie, choć na obrzeżach, co jest jego zaletą. Właśnie dzięki temu trafił do tego miejsca. O nowym, kwaśnym i tajemnym etapie działania kolektywu opowiada jego założyciel, Paweł Sky:

Trafiliśmy tam, bo w odpowiednim momencie i czasie spotkaliśmy odpowiednie osoby, które podchwyciły ideę terenNowego. Wyrażają ją w swoich działaniach, w budowaniu przestrzeni, co jest bardzo zbliżone do naszej terenNowej percepcji. Można powiedzieć, że polubiliśmy się od pierwszego spotkania i rozumiemy się bez słów.

Jak się okazuje, działając razem możemy więcej i lepiej, a idea terenNowa staje się bardziej wyrazista. Miejsca, gdzie będziemy się czuć jak w domu, szukaliśmy od momentu zamknięcia Dobrej Karmy. Cierpliwość się opłaca. Znaleźliśmy.

Nowy cykl – ALE KWAS… od poprzednich: Ambientności i 101% IMPROWIZACJI, różni się wszystkim i niczym. Jak to u nas bywa. Zależy od perspektywy, bo wszystko zależy od miejsca :)

Na etapie Ambientności, czyli w Dobrej Karmie, gdzie czuliśmy się właśnie jak w domu, dopiero na początku działalności terenNowego, krystalizowaliśmy założenia, doświadczaliśmy improwizacji, uczyliśmy się plemiennego grania.

Po zamknięciu Dobrej Karmy na chwilę zagościliśmy z cyklem w Centrum Warszawy, gdzie jeszcze zagraliśmy trzy koncerty w Nowym Wspaniałym Świecie. Jeden z nich okazał się najlepszy w naszej historii. Na szczęście został nagrany na śladach, a jeden z utworów stał się singlem na pięciolecie kolektywu.

Potem jak motylki fruwaliśmy z miejsca na miejsce, była też przerwa w graniu z braku odpowiedniego miejsca…

Natomiast 101% IMPROWIZACJI to inicjatywa Milo Kurtisa, który polecił nas w Galerii Freta, gdzie zagraliśmy cztery koncerty zawsze z zaproszonym gościem. Cykl otworzyliśmy wspólnie z legendą polskiej improwizacji Grupą w Składzie:, która zagrała pierwszy koncert po kilku dekadach ciszy. Następnie już wspólnie graliśmy z Milo Kurtisem, Mieczysławem Litwińskim oraz Kamilem Rogińskim.

I potem ponowne poszukiwanie odpowiedniego miejsca, aż poznaliśmy Jakuba. I od marca wszystko się odmieniło. Gdzie on, tam zawsze czujemy się jak w domu.

Teraz jest to miejsce. Garażowy klimat, beton, surowość jednym słowem underground – dosłownie i w przenośni. Super sprzęt, super światła, super publiczność. Tylko grać i wpadać w trans. I wychodzi z tego terenNowy KWAS. Czyli odmienny stan świadomości.

Od siedmiu lat, jak gramy, to czasem słyszę opinię „wasza muzyka dobra jest na kwasa”. I na początku mnie to zawsze irytowało. To znaczy, że na trzeźwo tego się nie da słuchać?

Potem zrozumiałem, że chodzi o ŚWIADOMOŚĆ. Albo się ją posiada lub nie, a czasem idzie się drogą na skróty. We współczesnym świecie społeczeństwa aspiracyjnego, w którym tak niewielu ma tak wiele, a reszta musi żyć na kredyt i poświęcić swoje życie pracy najemnej, pozbawiając się pragnień i marzeń, namiastki są bardzo popularne.

Rzeczywistość, w której reklamy i telenowele mówią nam co jest dobre. Większy telewizor, lepszy odkurzacz, mocniejsze używki. Kiedy więc pojawia się coś poza schematem, a terenNowy jest zjawiskiem wyjątkowym i nasza muzyka jest inna od większości zespołów muzycznych, to dla większości albo to jest „ale kwas…” albo to jest „na kwas…”.

A my wszyscy na scenie tworzymy wspólnotę na trzeźwo, nie musimy się odurzać, aby osiągnąć odmienny stan świadomości. Po siedmiu latach wspólny koncert, spotkanie jest czymś wyjątkowym, w pewnym sensie jest misterium, świętem, naszym prywatnym rytuałem w miejskiej dżungli, do którego zapraszamy również uczestników koncertów (nie mylić z widzami).

Używki, telewizja czy kredyty to droga donikąd, to systemowi zależy aby jednostka była zależna czy uzależniona. W XXI wieku trudno być niezależnym, świadomym własnego bytu, poszukać własnego miejsca na Ziemi, bo wymaga to od nas wiele wysiłku, czasem nie jest to po prostu możliwe.

Dlatego tak bardzo cenię wizję Sławomira Gołaszewskiego, który pisze o jednym z naszych koncertów, że „Muzyka, którą lepiej się gra niż słucha, tworzona przez kolektyw terenNowy, może być rozpoznana jako zbiorowa kreacja i grupowa praca.”. On to zrozumiał podczas jednego naszego koncertu.

Występy terenNowego to krótkotrwała, ale jakże piękna chwila wolności wszystkich uczestników. Tu i teraz. I to jest piękne w muzyce improwizacyjnej, że nie wiesz, jaki będzie następny koncert. Bo to jest zależne od wielu czynników na które nie masz wpływu – miejsca, składu, nastroju czy publiczności. Ale jakby nie było zawsze jest święto…. Bo jak mawia Skain May „Świry najlepiej się czują, gdy razem świrują…”

Najbliższe spotkanie „świrów” z terenNowego odbędzie się w piątek w Ośrodku. Bardzo polecamy :)