800 „sidików” i 900 „winyli” czyli felieton o zupełnie zwykłej miłości

– Co robisz wieczorami przy komputerze?
– A właściwie nic szczególnego – zamawiam płyty.
– Dużo ich już masz, tych płyt?
– Jakieś 800 CD i około 900 winyli.

Zaskoczka, nie? Są tacy ludzie. I to całkiem sporo. Nie wiem ile zarabia mój kolega, z którym prowadziłam ten dialog i nie obchodzi mnie to. Wiem jednak, że zawsze był moim kolegą i na zawsze nim pozostanie, bo jest „taki mój”. Należy do grupy wariatów, którzy mają różne wartości w życiu, ale jedną z najważniejszych jest po prostu muzyka!

Szukałam ostatnio młodego dziewczęcia w charakterze asystentki. Czytam rożne CV i co widzę? To, co na każdy przeciętnym CV – rubryka hobby. Patrzę, słuchajcie, a jedna z nich chyba walnęła byka, bo napisała w tej rubryce: motoryzacja, książki i słuchanie muzyki. Podczas rozmowy zapytałam ją o to czy oby się nie pomyliła. A ona stanowczo: Nie, proszę pani! (sic! do mnie na „pani”, phiii) moim hobby nie jest muzyka, tylko jej słuchanie. Oczywiście ją zatrudniłam.

Na mojej półce, powiem nieskromnie, jest w pytę płyt. Polskich – to podstawa! (nie będę się już chwalić tymi ze stajni Megatotala, nie?) I zagranicznych. Oczywiście poukładane gatunkiem, zespołem, niekiedy i kolejnością wydania. Od lat planuję, że wezmę pierwszą z górnej półki i kolejno idąc w dół przesłucham wszystkie po kolei. Taaaa, jasne… na obiecywaniu się kończy. Bo czasem mam ochotę na taką, a czasami na inną. Jednego dnia płaczę z Anią Dąbrowską, innego rzucam się z Ianem Curtisem po podłodze, a kolejnego wydzieram się z Bowiem “Rebel, Rebel!” Ale nie wyobrażam sobie, żeby ktoś miał mi zabrać choć jedną z nich. No, może jednej bym nie zauważyła, ale wyobraźcie sobie, że pewnego dnia się budzicie, a tu… nie ma Waszego królestwa – ktoś zapieprzył Wasze płyty. Ja z pewnością bym wylądowała w wariatkowie.

Dla nie jednego z Was ten felieton jest o niczym, ale wiem, że są i tacy, którzy podejdą do półki i powiedzą: “K..wa jego mać! Jakie ja mam cuda w domu!!! Moje największe skarby. Tę płytę kupiłem w 1984, a tego winyla dostałem na osiemnastkę w czasach, gdy faktycznie był niedostępny.” Jeśli tak zrobicie, to ja jestem szczęśliwa! A teraz Mili Państwo po szmateczkę i wycierać te cudeńka z kurzu!!!

Z muzycznym pozdrowieniem…
Kasia pływająca w morzu płyt, których jeszcze nie ma, a o nich marzy…
I z wielkim buziem dla właściciela tych 900 winyli :)